wtorek, 8 lipca 2014

ROZDZIAŁ 1

   -Dlaczego się nie przebrałaś? - zapytała nauczycielka.
   - Długo chorowałam i mam zwolnienie lekarskie do końca tygodnia. - odpowiedziałam.
   Podałam jej kartkę. Wuefistka dokładnie ją oglądnęła i popatrzyła na mnie przez okulary z czerwonymi oprawkami. Była bardzo niska i szczupła, ale potrafiła tak krzyknąć, że każdy od razu stawał na baczność. Nie lubiła jak ktoś nie ćwiczył na jej lekcji i nie często się to zdarzało.
   - Dobrze. Usiądź sobie. - odparła wyraźnie niezadowolona.
   Ostatnio często chorowałam. Co chwila kręciło mi się w głowie i musiałam koniecznie usiąść. Bardzo często płakałam. Zdarzało się, że kilka razy dziennie. W tej chorobie to było najdziwniejsze. Łzy przychodziły nagle i niespodziewanie.
   Po lekcji wychowania fizycznego przeszłam głównym korytarzem i udałam się do sali na lekcję literatury. Nie lubiłam mojej szkoły. Pewnie każdy tak mówi, ale ja jej naprawdę nienawidziłam. Nie miałam komu rano powiedzieć "cześć". Jeśli ktoś się już do mnie odezwał, to tylko z prośbą o długopis, a to nie zdarzało się często. Nie byłam obgadywana ani wyśmiewana. Nie dokuczano mi. Byłam niewidzialna. Mało kto wiedział o moim istnieniu.
   W sali siedziałam w ostatniej ławce pod ścianą. Tam nikt nie zwracał na mnie uwagi. Nawet nauczyciele dali mi już spokój. Dopóki robiłam wszystkie zadania domowe oni nie pytali mnie na lekcji.
   - Otwórzcie podręczniki na stronie 119. - rozległ się głos nauczyciela - Dzisiaj powiemy sobie trochę        o mitologii.
   Rozległy się głosy sprzeciwu, ale pan Marszal nie zwracał na nie uwagi. Był jednym z lepszych nauczycieli w tej szkole. Mówił o swoim przedmiocie z wielkim zainteresowanie, aż chciało się go słychać. Przynajmniej ja chciałam, ale jemu to nie przeszkadzało. "Zatapiał" się w swoich opowieściach jakby sam wziął udział      w tych przygodach.
   - Jak wiecie na początku był chaos...
   Nagle wszystkie słowa zaczęły się zlewać. Kręciło mi się w głowie. Czułam ostry pulsujący ból przy skroniach. Starałam się skupić na jednym punkcie, ale zaraz się rozmazywał i było to niemożliwe. Trwało to jeszcze chwilę i po jakimś czasie zaczęłam odzyskiwać ostrość widzenia. Na początku zobaczyłam tylko zarys postaci, ale powoli też szczegóły.
   Spojrzałam na zegarek. Było jeszcze 7 minut do końca lekcji. Przesiedziałam je wpatrując się                  w podręcznik do literatury.
   Następną lekcją była historia, czyli gadanina o królach, jakie to oni wojny prowadzili i jak rządzili. Inaczej - nuda przez 45 minut. Jak zwykle usiadłam w ostatniej ławce, otworzyłam podręcznik na odpowiedniej stronie i czekałam na koniec lekcji.
   Nagle na kartkę spadła czerwona kropla, rozmywająca tekst. Dotknęłam twarzy. Była mokra od łez. Wytarłam ją rękami i kiedy na nie spojrzałam, były czerwone od krwi. Poczułam jakby igły wbijały się        w moje oczy. Ból wzrastał, był coraz silniejszy. Starałam się go uśmierzyć, ale nic nie pomagało. Było coraz gorzej. Zaczęłam krzyczeć. Spadłam z krzesła i upadłam na podłogę. Przysunęłam się do ściany, aby mieć się o co oprzeć. Cały czas zasłaniałam dłońmi twarz.
   Poczułam czyjeś ręce na ramionach, ale nie widziałam kto to. Pewnie nauczycielka. Coś do mnie mówiła, ale nie rozumiałam. Dochodziły do mnie tylko niektóre sylaby.
   Było coraz gorzej. Ból rozprzestrzeniał się po całej głowie. Słyszałam tylko swój własny krzyk.
   Wstałam gwałtownie i nogi same poniosły mnie do wyjścia. Zaczęła biec. Nie zwracałam uwagi na osoby z mojej klasy, na ból. Miałam w głowie tylko jedno polecenie: wyjść na zewnątrz.
   Znalazłam się na boisku i upadłam na kolana. Bolała mnie już nie tylko głowa, ale też plecy i klatka piersiowa. Miałam trudności z oddychaniem. Koszulka zaczęła mi się rozdzierać, ból był ogromny i nagle wszystko ustało. Została tylko cisza, która powoli zamieniała się w przerażone krzyki nauczycieli i uczniów. Popatrzyłam się za siebie i zobaczyłam gigantyczne, czarne skrzydła wyrastające z moich pleców. Były przepiękne.
   Rozglądnęłam się dookoła. Uczniowie szeptali do siebie, kilku nauczycieli uderzali w coś w powietrzu, jakby w niewidzialną ścianę. Starali się do nie podejść, ale coś stało im na drodze. Czułam się bezpieczna, byłam spokojna, co było dziwne, ponieważ w szkole zawsze było dla mnie źle.
   Spróbowałam wznieść się w powietrze, ale nie mogłam zapanować nad skrzydłami. Ruszały się w każdym możliwym kierunku. Jak już wzniosłam się kilka centymetrów do góry, od razu upadałam.
   Kiedy już odwróciłam wzrok od skrzydeł, zauważyłam, że mój strój się zmienił. Miałam na sobie długą do kostek, czarną suknię z długim rękawami, rozszerzonymi na końcach. W niektórych miejscach rozwiewały na wietrze długie paski prześwitującego materiału. Przy klatce piersiowej miałam pięknie wyszywaną koronkę. Zmieniła mi się też fryzura. Zawsze związywałam moje włosy w kucyk lub luźny kok. Teraz były rozpuszczone i dłuższe niż zazwyczaj. Sięgały mi pasa.
   Jeszcze raz rozglądnęłam się dookoła i zauważyłam dziwną postać. Był to mężczyzna ubrany w skórzaną kurtkę i spodnie. Na wierzchu miał długi, sięgający ziemi płaszcz. Patrzył na mnie spod okularów przeciwsłonecznych z końca boiska. Zaczął powoli iść w moim kierunku. Przechodził między uczniami, ale oni nie zwracali na niego uwagi. Było to dziwne, ponieważ każda osoba ubrana inaczej niż wszyscy, wzbudzała sensację.
   Bez problemu przeszedł przez barierę, z którą męczyli się nauczyciele. Kiedy już do mnie podszedł, wyciągnął z wysokiego buta mały nóż, zdobiony na rękojeści. Była tam wyrzeźbiona jakaś sytuacja. Wydawało się, że bitwa, ale nie widziałam z tej odległość.
   Zbliżył się do mnie i bez żadnego słowa pociągnął moją rękę i naciął, aż pokazała się krew. Lekko mnie to zapiekło, ale po dzisiejszych przeżyciach to było nic w porównaniu z tym co było wcześniej.
   To samo zrobił ze swoją dłonią i przyłożył ją do mojej tak, że moja krew zmieszała się z jego. Nagle zakręciło mi się w głowie. Miałam czarno przed oczami i ostatnią rzeczą jaką widziałam były jego czarne buty.